sobota, 30 stycznia 2016

postawić krzyzyk

W Polsce to jest lęk przed książką w ogóle, pomijając już jej pojemność. O tym, że książeczka nawet cieniutka może stanowić problem przekonałem się w czasie ostatnich wyborach samorządowych. Peesel (wylosowali 1-kę,stronę tytułową „kart”, które miały formę cienkich książeczek do rad gminnych, powiatów i sejmików wojewódzkich ) miał wysoki wynik tylko dlatego, że wielu osobom nie chciało się c z y t a ć i przewracać stron w poszukiwaniu zamierzonego komitetu wyborczego tylko od razu, bezmyślnie stawiali krzyżyk na owej stronie tytułowej. Jak co niektórzy się zreflektowali z popełnionego błędu wyborczego podchodzili do komisji (miałem ten zaszczyt) i domagali się nowej karty, bo „nie przeczytali w czasie głosowania na kogo postawili krzyżyk ” (!!). Oczywiście odmówiłem informując, że kartę w formacie zeszytowym należało wcześniej przekartkować i po prostu przeczytać, zwłaszcza, że tekst nie był trudny czy jakoś filozoficznie skomplikowany.Nieumiejętność czytania ze zrozumieniem?
Trudności z koncentracją na tekście i jego sensie?
Zakaz czytania samodzielnego wydany przez tych, co wiedzą, że samodzielne czytanie prowadzi na manowce? A ja mam wstręt przed GRUBĄ książką. GRUBĄ tzn. grubą w sensie dosłownym. Ani się z tym położyć do łóżka, ani poczytać w tym przybytku,gdzie „król chodził piechotą”. Widziałem Jasienicy-„Rzeczpospolita Obojga Narodów” wydaną w jednym tomie. Ja wiem, że właścicielce bloga, nie o to chodziło. Ile ja jednak, nie przeczytałem książek z tytułu ich GRUBOŚCI. I nie przeczytam!.
Kara za nieprzestrzeganie zakazu czytania? https://clicktofax.zendesk.com/entries/ ... t_33358976
Kupując książki w Internecie, czytając recenzje w gazetach i czasopismach interesujących mnie tomów, zawsze odruchowo sprawdzam najpierw ilość stron. To silniejsze ode mnie, już tak mam. I im wyższą liczbę widzę, tym bardziej jestem zdopingowany do zdobycia tej pozycji i zanurzenia się w lekturze. „Łaskawe” Littella to jedna wielka przygoda, mogłaby trwać dłużej. Przede mną lektura „Życia i losu” Grossmana. Już sam rzut oka na tę „cegłę” zapowiada piękne jesienne dni. Józefa Hena, taty, znam wszystkie (tak mi się wydaje) pozycje. To niedoceniany u nas pisarz. Twórczość jego syna Maćka jest mi na razie obca. Ale to tylko kwestia czasu.
Mam lęk przed grubą książką, chociaż takie np. Księgi Jakubowe, przeczytałem dwa razy pod rząd, leżąc na szpitalnym łożu. Zginając odpowiedni nogi, które pełniły funkcję pulpitu. Kilka dni temu zmogłem „Himmlera” wydanego przez Prószyński i S-ka. Gruba okładka, stron prawie tysiąc. Ciężar tej książki równy chyba ciężarowi hitlerowskiej okupacji w Polsce. Kupiłem ją w sieci, zaś w księgarni mając okazję ocenić jej wagę prawdopodobnie zrezygnowałbym z zakupu. Poza tym książka napisana bez swady, nudnym akademickim stylem. Na dodatek jakaś autorska odmiana nazwy hitlerowskiej tajnej policji; Gestapo, Gestapa, Gestapy.
https://lesvell.zendesk.com/entries/106 ... t_33275173Chęć zaspokajania własnych pretensji do stanów wyższych za pomocą posiadania „grubej książki” na półce w widocznym miejscu?
Niechęć do sprawdzania co jest w „grubej książce”?
Męka pośród sprzeczności: co się komu zdaje, a co „naprawdę autor miał na myśli”?
Popisy na temat tego, co mówi książka bez sprawdzania, co faktycznie mówi?
Oczywiście. Każdy w zasadzie Polak tak ma. Z pokolenia na pokolenie. Od zawsze.
Ta „gruba książka” nazywa się Biblia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz